Zakaz prac domowych. Nowacka: Przecież my ich nie zabraniamy...
Ten nowy, dla wielu rewolucyjny jak i kontrowersyjny projekt, ma wejść w życie w kwietniu, o czym Barbara Nowacka po raz pierwszy mówiła w rozmowie z Wirtualną Polską. 30 stycznia w rozmowie z Radiem ZET rozjaśniła kolejne nurtujące uczniów, rodziców i nauczycieli kwestie.
– Dzieciaki są dzisiaj przemęczone, przeuczone, gonią za programem nauczania. Dobre oceny przynoszą te dzieci, których rodziców stać na korepetycje, albo [rodzice tych dzieci – red.] mają możliwość poświęcić im czas i posiadają kompetencje, żeby je uczyć – zauważyła.
Nowacka zapewniła, że „bez względu na to, czy tych prac domowych jest dużo, czy mało, nie wpływa to na kompetencje osoby, która kończy szkołę” – podkreśliła. Powołała się tu na międzynarodowe badania.
Polska liderem, gdy chodzi o prace domowe. W negatywnym sensie
– W różnych krajach, w różnych podejściach do prac domowych – od kompletnego ich braku po dużą ilość prac domowych – tutaj byliśmy liderem – to polskie dzieci najwięcej czasu spędzały [na ich realizacji – red.] – mówiła w studio Radia ZET. Podkreśliła jednak ważną rzecz w kontekście zadawania prac domowych: – Przecież my ich nie zabraniamy... (...) My chcemy, aby one nie były oceniane – powiedziała.
A co z tym popularnym przykładem „wierszyka na pamięć”? – Wierszyk nie jest pracą pisemną, ale pracą praktyczną – oceniła Nowacka, zaznaczając granicę. Dodała, że jej zdaniem jak najbardziej „trzeba się uczyć wierszyków, czytać książki, powtarzać wiedzę”.
W dalszej części wymieniała zaś zadania, które w żaden sposób nie wpływają na kompetencje dzieci, a nad którymi razem z rodzicami (głównie mali) uczniowie musieli (i wciąż muszą) ślęczeć całymi godzinami z opiekunami. To różnego rodzaju „działalność artystyczna”. W tym wszystkim „chodzi też o to, żeby nauczyciele nie egzekwowali rzeczy nadmiernie” – podkreśliła Nowacka.
Czy dzieci będą chciały wykonywać prace domowe bez możliwych konsekwencji?
W klasach 4-8 prace domowe będą mogły być zadawane, ale za to nie będą oceniane. Czy to w ogóle ma jakiekolwiek zastosowanie, jakąkolwiek szansę na wyegzekwowanie? – Brak oceny nie oznacza brak informacji zwrotnej – zaznacza Nowacka i wyjaśnia: – Ocena jest skrótem informacji zwrotnej, która w dosyć prosty sposób mówi: „trója”, „dwója”, „coś wiesz”, „nic nie wiesz” (...) – to nie jest informacja, która specjalnie wzbogaca wiedzę – podkreśliła. Jej zdaniem uczniowie powinni więc otrzymać więcej informacji, co w danej pracy jest dobre, a co złe i otrzymywać wskazówki od nauczycieli, jak dane zadanie wykonać – powinni pomóc dzieciom daną kwestię zrozumieć.
A co z rodzajem mobilizującego stresu (psychologia rozróżnia stres na mobilizujący – eustres i dystres – stres będący reakcją na zagrożenie)? Nowacka zadaje tu pytanie: – Czy mobilizacja [by wykonać pracę domową – red.] zawsze musi wynikać z tego, że może się dostać taką brutalną informację zwrotną [w postaci „jedynki” – red.]? – pytała w studio Radia ZET. Dodała, że chciałaby, by ludzie (zarówno uczniowie, jak i rodzice czy inni zainteresowani) „zaufali nauczycielom, bo oni często wiedzą, jak egzekwować” wykonanie danego zadania.
– Dzieci muszą mieć czas na odpoczynek, to jest prawo człowieka – podkreśliła ponadto minister edukacji. Powiedziała też, że „wierzy w nauczycielki i nauczycieli, którzy znajdą dobre sposoby, żeby zachęcić dzieci do nauki, bez zmuszania” – powiedziała w studio Radia ZET minister edukacji Barbara Nowacka.
Sondaż IBRiS dla „Rz” w sprawie prac domowych
Warto na koniec przytoczyć wyniki sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej”. 20,3 proc. badanych uważa, że projekt, który ma wejść w życie w kwietniu, jest „dobrym rozwiązaniem”, a 22,7 proc. uważa wręcz, że to „zdecydowanie dobre rozwiązanie”.
Po drugiej stronie barykady stoją jednak respondenci, którzy – w aż 33,4 proc. uważają, że to „zdecydowanie” zły pomysł, a 17,5 proc., że „raczej” zły.